Marynarka wojenna sojuszu będzie ćwiczyła m.in. na polskim wybrzeżu Francji, Niemiec, Łotwy, Litwy, Estonii, Holandii, Norwegii, Turcji, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych), a Polska Marynarka Wojenna w czasie II wojny światowej. Zaangażowanie i ofiarność polskich marynarzy przysporzyły im słuszną sławę w szeregach sił alianckich. Bilans walk PMW jest niezwykle korzystny, choć uwzględnia bolesne straty. Z przeszło 4 tys. marynarzy śmierć poniosło ok. 450 członków załóg kilkudziesięciu okrętów. Marynarka wojenna Ukrainy poinformowała o otrzymaniu od USA dwóch kutrów patrolowych typu Island. To część amerykańskiego wsparcia na rzecz wzmacniania bezpieczeństwa morskiego Ukrainy. Statek przewożący dwa odremontowane kutry patrolowe, które służyły dotychczas w amerykańskich siłach morskich, wypłynął 8 listopada z Baltimore. W środę irańska marynarka wojenna przejęła kontrolę nad młodymi marynarzami. Aby zrobić miejsce na negocjacje, dopiero dzisiaj podano sprawę do wiadomości publicznej. Rząd próbuje uzyskać uwolnienie. Według „Independent”, czterech członków załogi ma zaledwie między 20 a 30 rokiem życia, a piąty po pięćdziesiątce. W 2021 r. w ramach programu MIECZNIK polskie wojsko poszukiwało trzech fregat rakietowych mających zastąpić wysłużone dwie fregaty typu Oliver Hazard Perry. W marcu Marynarka Wojenna ogłosiła, że brytyjska propozycja AH140PL (fregaty typu 31) pokonała konkurencyjny projekt niemiecki A-300PL oraz hiszpański F100PL. Oczekuje się, że zrobią to prezydent Biden, premier Australii Anthony Albanese i premier Wielkiej Brytanii Rishi Sunak ujawnić szczegóły transakcji na łodzie podwodne AUKUS w poniedziałek podczas spotkania na pokładzie łodzi podwodnej w San Diego. Oczekuje się, że Australia jako pierwsza zakupi amerykańskie okręty podwodne zaeZdp. 25 lipca informację o tym, że to Wielka Brytania będzie gospodarzem Eurowizji, potwierdziły Europejska Unia Nadawców i BBC. W ubiegłym miesiącu pojawiła się informacja, że trwają rozmowy między Unią a BBC w sprawie gospodarza przyszłorocznej Eurowizji, po tym jak Europejska Unia Nadawców uznała, że Ukraina nie będzie w stanie zorganizować konkursu. Tim Davie, dyrektor generalny BBC w wydanym oświadczeniu napisał, że "żałuje, iż Ukraińcy nie będą w stanie być gospodarzem Konkursu Piosenki Eurowizji w 2023 roku". "Zaproszenie do organizacji największego i najbardziej złożonego konkursu muzycznego świata to wielki przywilej" - dodał. Z kolei Mykoła Czernotyckij, dyrektor zarządu ukraińskiego nadawcy publicznego, UA:PBC powiedział, że "Eurowizja w 2023 roku nie odbędzie się na Ukrainie, ale będzie wsparciem dla Ukrainy. - Jesteśmy wdzięczni naszym partnerom z BBC za okazanie solidarności z nami - dodał. Zwyczajowo organizatorem kolejnej edycji Eurowizji jest kraj, który wygrał poprzednią edycję. Kalush Orchestra wygrał Eurowizję wykonując piosenkę "Stefania" W 2022 roku Eurowizję wygrał ukraiński zespół Kalush Orchestra (konkurs odbył się we Włoszech, w Turynie). Ukraiński zespół zajął czwarte miejsce w głosowaniu jurorów, ale odniósł zdecydowane zwycięstwo w głosowaniu widzów konkursu, w którym udział bierze 40 krajów. Drugie miejsce w konkursie zajął brytyjski wykonawca Sam Ryder, a trzecie - hiszpańska wokalistka Chanel. Kalush Orchestra wygrał Eurowizję wykonując piosenkę "Stefania". Wykonana po ukraińsku piosenka stanowi połączenie rapu z tradycyjną muzyką ludową. Utwór jest hołdem dla matki lidera zespołu, Ołeha Psiuka. Ukraina wygrała Eurowizję po raz trzeci - poprzednie zwycięstwa odniosła w 2004 i 2016 roku. Tuż po zwycięstwie Psiuk apelował, by Konkurs Eurowizji w 2023 roku odbył się w oblężonym wówczas Mariupolu. Obecnie miasto jest okupowane przez Rosjan. Czytaj więcej O tym, że polska domena morska wymaga pilnej modernizacji, oraz o potrzebie długofalowych strategii dla rozwoju Marynarki Wojennej i polskiego przemysłu stoczniowego piszemy w najnowszym ”Raporcie Pułaskiego”. W opublikowanym właśnie Raporcie pt.: „Jak planować rozwój Marynarki Wojennej? Doświadczenia polskie i brytyjskie”, Dr Tomasz Smura i Michał Oleksiejuk analizują potencjał i potrzeby Marynarki Wojennej RP oraz stan polskiego przemysłu stoczniowego. Autorzy porównują sytuację Wielkiej Brytanii w domenie morskiej i wyciągają wnioski z jej sukcesu. Zdaniem naszych ekspertów Polska powinna przeanalizować brytyjskie podejście i zapożyczyć niektóre rozwiązania przyjęte przez Zjednoczone Królestwo. Wojna w Ukrainie uświadomiła nam ogromną wagę dobrze wyposażonej i rozwiniętej marynarki wojennej dla ogólnej strategii obrony państwa. Rola MW jest istotna nie tylko w domenie stricte militarnej, ale także dla zachowania bezpieczeństwa szlaków handlowych czy projekcji siły. Polska sfera morska, mimo uzyskania zwiększonej uwagi decydentów w ostatnich latach, wciąż pozostawia wiele do życzenia. Marynarka Wojenna potrzebuje pilnej i szybszej modernizacji, brakuje spójności strategii między poszczególnymi aparatami decyzyjnymi, a potencjał rodzimego przemysłu stoczniowego nie jest w pełni wykorzystany. Wielka Brytania natomiast, mimo spadku roli Royal Navy po zakończeniu ery kolonialnej i zmiany potrzeb militarnych kraju, z sukcesem przeprowadziła restrukturyzację tak marynarki wojennej jak i przemysłu okrętowego. Brytyjczycy postawili na długoletnie strategie, które zakładają plany rozbudowy i modernizacji floty morskiej, z góry ustalone kontrakty dla rodzimych stoczni oraz stawianie na brytyjskie surowce w budowie okrętów. Dla zwiększenia swojego potencjału na morzu Polska powinna wzorować się na tradycyjnej potędze morskiej jaką jest Wielka Brytania. Polscy decydenci muszą głęboko przeanalizować, a nawet powinni zapożyczyć część brytyjskich rozwiązań, takich jak długofalowe plany strategiczne, przyspieszenie modernizacji floty czy strategiczne uznanie celów klimatycznych. Niezbędnym jest także bezpośrednie włączenie do takiej strategii przemysłu stoczniowego, co pozwoli na wykorzystanie jego potencjału dla szybszego i bardziej efektywnego rozwoju Marynarki Wojennej. Polska może też rozwijać współpracę międzynarodową ze Zjednoczonym Królestwem, na przykład w programie Miecznik. Pobierz pełny Raport w formacie PDF Marynarka Wojenna w 2018 roku obchodzi stulecie swojego istnienia. W ciągu tych stu lat najliczniejszymi okrętami w polskim arsenale były jednostki pochodzące nie tylko z Polski, lecz również z ZSRR, Wielkiej Brytanii i Francji. Stany Zjednoczone także zasiliły Marynarkę Wojenną czterema typami okrętów – trałowcami, okrętami desantowymi, fregatami oraz okrętem podwodnym. Każda z tych jednostek wpłynęła na dalszy rozwój morskiego rodzaju sił zbrojnych. ORP Jastrząb Pierwszą jednostką amerykańskiej konstrukcji, jaka trafiła do Marynarki Wojennej, był okręt podwodny ORP Jastrząb. Budowa tej jednostki rozpoczęła się pod koniec 1918 roku i zakończyła się przyjęciem do służby w US Navy w roku 1923. USS S-25 to klasyczny okręt podwodny typu S, wyposażony w cztery wyrzutnie torpedowe, pokładową armatę kal. 102 mm i dwa karabiny maszynowe. Załoga liczyła 42 oficerów, podoficerów i marynarzy. Jednostka w okresie 1923-1939 pełniła normalną służbę, ćwicząc z okrętami nawodnymi oraz szkoląc operatorów broni podwodnych. Jedynym, co zakłóciło cykl szkoleniowy, było zderzenie z inną jednostką, czego efektem okazało się zniszczenie pomostu znajdującego się na kiosku, a w następstwie jego remont. Do 1941 roku USS S-25 wykonywał powierzone zadania, pełniąc służbę w obydwu flotach US Navy. S-25 między 1923 a 1924 rokiem, prawdopodobnie w bazie New London. Na dziobie widoczny składany ster głębokości, zaś na krawędzi dziobu zakończenie rury mocowania holu. Źródło: Wikimedia Commons, domena publiczna. Wybuch II wojny światowej w Europie sprawił, że Wielka Brytania zaczęła pilnie poszukiwać jednostek pływających mających uzupełnić straty Royal Navy z lat 1939-1940. Wkrótce okazało się, że okręt podwodny USS S-25 zostanie objęty umową Lend Lease i trafi do Royal Navy. Ostatecznie jednostka została przekazana polskiej Marynarce Wojennej, która wyraziła chęć przejęcia okrętu podwodnego. Było to spowodowane utratą ORP Orzeł (czerwiec 1940) oraz coraz gorszym stanem technicznym ORP Wilk. W październiku 1941 roku przyszły dowódca ORP Jastrząb, kpt. mar. Bolesław Romanowski, wraz z załogą rozpoczął kilkutygodniowe szkolenie na okręcie[1]. Marynarze w kontaktach z Amerykanami dowiedzieli się, że ich przyszły oręż tak naprawdę nie nadaje się do prowadzenia działań przeciwko niemieckiej żegludze. Nie było w tym cienia przesady, ponieważ Jastrząb był okrętem znacznie mniej nowoczesnym niż jednostki, jakich używała polska MW w okresie II RP. Przekazanie okrętu polskiej załodze 4 listopada 1941 roku. Na pierwszym planie kpt. Bolesław Romanowski. Źródło: Wikimedia Commons, domena publiczna. 12 listopada 1941 roku po raz pierwszy podniesiono banderę na ORP Jastrząb, a matką chrzestną została Aneta Strakacz – córka konsula generalnego RP w Nowym Jorku, Sylwina Strakacza. Po tej uroczystości Jastrząb rozpoczął podróż do Wielkiej Brytanii, co wymagało przejścia przez Atlantyk. Ostatecznie wyprawa Jastrzębia zamknęła się w 370 godzinach, w tym 40 w zanurzeniu oraz 41 na postoju[2] w jednym z portów. Po tym pokazie sprawności polskich marynarzy okręt został poddany modernizacji, co miało znacznie usprawnić jego dalszą służbę. Pod koniec kwietnia 1942 roku Jastrząb wyszedł na swój pierwszy patrol bojowy. Miał osłaniać konwój PQ-15 płynący z Wielkiej Brytanii do Murmańska w ZSRR. Na pokładach statków handlowych znajdowały się sprzęt oraz zaopatrzenie dla Armii Czerwonej, na której barkach spoczywał praktycznie cały ciężar walki z III Rzeszą. Aby konwój dotarł do celu, niezbędna była ochrona przed niemieckimi u-bootami. 2 maja 1942 roku zauważono sylwetkę wrogiego okrętu podwodnego, ale załodze nie udało się odpowiednio szybko zareagować i dokonać ataku torpedowego[3]. Kilka godzin później nastąpił atak bombami głębinowymi na ORP Jastrząb. Sprawcą okazał się norweski niszczyciel St. Albans. Doszło do poważnych uszkodzeń na okręcie podwodnym, który – aby uniknąć dalszych ataków – wynurzył się na powierzchnię. Załoga Jastrzębia zgodnie z procedurą wystrzeliła żółte rakiety sygnalizacyjne, oznaczające aliancki okręt. Norweski niszczyciel oraz brytyjski trałowiec HMS Seagull nie zauważyły tych znaków i rozpoczęły ostrzał polskiego okrętu. W jego wyniku śmierć poniosło pięciu członków załogi ORP Jastrząb. Uszkodzenia od bomb głębinowych i ostrzału okazały się tak poważne, że zapadła decyzja o zatopieniu jednostki. Jastrząb zakończył służbę w Marynarce Wojennej po jednym patrolu bojowym. HMS Seagull. Źródło Wikimedia Commons, domena publiczna. Po powrocie do Wielkiej Brytanii rozpoczęło się śledztwo mające na celu ustalenie zdarzeń, jakie doprowadziły do utraty okrętu. Polska załoga wykonywała swoje zadania zgodnie z planem i eskortowała konwój PQ-15, zachowując odpowiednią odległość od strefy ochronnej[4]. na skutek zmiany trasy eskortowanych statków i zbytniego zbliżenia się Jastrzębia do miejsca, gdzie operowały niemieckie okręty podwodne, doszło do fatalnej pomyłki. Duży numer taktyczny na kiosku oraz żółta raca nie uchroniły od ostrzału ze strony alianckich jednostek. Po utracie ORP Jastrząb załoga została przeniesiona na ORP Dzik, który wraz z bliźniaczym ORP Sokół uzyskał miano Terrible Twins. Trałowce YMS Po zakończeniu wojny rozpoczęła się kolejna odbudowa potencjału Marynarki Wojennej, ale tym razem w oparciu o rozwiązania radzieckie. Polska po 1945 roku znalazła się w strefie wpływów ZSRR – stąd okręty rodem z tego kraju. Potrzeby operacyjne odrodzonej Marynarki Wojennej okazały się jednak tak wielkie, że trzeba było sięgnąć po trałowce YMS[5] konstrukcji amerykańskiej. W okresie II wojny światowej Amerykanie wybudowali w swoich stoczniach 561 trałowców YMS. Część z nich została przekazana brytyjskiej Royal Navy i określano je typem BYMS. Po kapitulacji III Rzeszy zbędne okręty były albo przekazywane sojusznikom, albo sprzedawane. Powojenna Polska nie należała już do grona sojuszników Wielkiej Brytanii, więc w grę wchodziła jedynie opcja zakupu. Transakcją zajęło się polskie Ministerstwo Żeglugi, które miało plan wykorzystania trałowców do własnych zadań. Urzędnicy liczyli, że dzięki temu uzyskają przychylność marynarzy oraz pierwszeństwo w pracach trałowych na obszarze polskiego wybrzeża. 18 kwietnia 1948 roku podniesiono banderę na OORP Delfin, Foka i Mors[6]. Jednostki wcześniej poddano remontom, dzięki czemu mogły rozpocząć służbę. Ich głównym zadaniem było usuwanie min przy pomocy trałów niekontaktowych – akustycznego BAT i elektromagnetycznego TEM-VI[7]. Okręty wykonywały zadania zgodnie z harmonogramem rozminowania opracowanym przez Dowództwo Marynarki Wojennej. Wspierały radzieckie trałowce proj. 253Ł i przedwojenne ptaszki. Po siedmiu latach ciężkiej służby OORP Delfin, Foka i Mors nie nadawały się już do dalszego użytkowania. Silniki oraz drewniane kadłuby przedstawiały coraz mniejszą wartość i wymagały stałej konserwacji oraz nakładów finansowych. Dlatego już w 1955 roku zdecydowano się skreślić ORP Fokę ze stanu floty[8], a pozostałą dwójkę, OORP Mors i Delfin, dwa lata później. USS YMS-324, amerykański trałowiec typu YMS. Źródło: Wikimedia Commons, domena publiczna. Trałowce wykonały zadanie, do jakiego zostały zakupione, czyli oczyszczenie wód przybrzeżnych z min morskich zagrażających żegludze na południowym Bałtyku. Pozwoliły również na wyszkolenie kadr, które potem służyły na znacznie nowocześniejszych jednostkach. Barki i okręty desantowe Kolejnymi amerykańskimi jednostkami pływającymi w Marynarce Wojennej były barki desantowe – LCT, LCM i kutry LCP (L). Podobnie jak trałowce BYMS zostały zakupione przez cywilny podmiot – Ministerstwo Przemysłu i Handlu z demobilu US Navy/Royal Navy. Za wszystko płaciła UNRRA, która przydzieliła kredyt na zakup dawnego sprzętu wojskowego, mającego posłużyć do odbudowy zniszczonego kraju. Barki te miały zostać wykorzystane jako jednostki śródlądowe lub prowadzące żeglugę kabotażową. W 1947 roku pierwsze jednostki zaczęły trafiać do Polski, ale długo nie służyły pod cywilną banderą. Wojsko już w 1950 roku wyraziło zainteresowanie okrętami desantowymi znajdującymi na terenie Polski. Zgodnie ze zmianami w taktyce użycia Marynarki Wojennej planowano posiadać jednostki zdolne do przeprowadzenia niewielkiego desantu na zapleczu wroga[9]. 17 sierpnia 1951 roku powołano do życia Flotyllę Środków Desantowych z bazą w Dziwnowie[10]. Początkowo jednostki te przebywały w Gdyni i było to związane z ich remontami oraz dostosowaniem do potrzeb floty. W czasie pracy w stoczni doszło do celowego uszkodzenia urządzeń na jednej z jednostek (BDS-52). W toku śledztwa prowadzonego przez Informację Wojskową wyszło, że dwóch marynarzy dokonało zniszczeń w instalacji elektrycznej. Po rozprawie, jaka odbyła się 1953 roku w Sądzie Marynarki Wojennej w Gdyni, zostali oni skazani na 10 lat pozbawienia wolności[11]. Ze względu na amnestię z 1956 roku objęto ich skróceniem kary. Ostatecznie po remontach przeprowadzonych w stoczniach w Gdyni i Szczecinie okręty desantowe trafiły na stałe do Świnoujścia. Łącznie Marynarce Wojennej przekazano: 11 barek LCT[12] V, określanych w Polsce jako barka desantowa średnia, a od 1956 roku okręt desantowy średni, 3 barki LCM Mk. III, określanych w Polsce jako barka desantowa mała, a od 1956 roku okręt desantowy mały, 6 kutrów desantowych LCP (L)[13],[14]. Od 1952 roku prowadzono ćwiczenia z desantowania, współpracując z 3 batalionem piechoty morskiej z Dziwnowa, a w późniejszych latach z innymi pododdziałami Wojska Polskiego z zachodniej Polski. Niestety, stan techniczny jednostek pogarszał się coraz bardziej. Barki wybudowane w okresie II wojny światowej po 10 latach służby nie nadawały się do pełnienia swoich zadań. Jeden okręt desantowy średni (ODS-59) został przekształcony barkę ratowniczą (BR-1), ale po trzech latach silniki odmówiły posłuszeństwa i w 1963 roku wycofano z polskiej floty ostatnią jednostkę typu LST Mk. V[15]. Natomiast mniejsze barki LCM Mk. III dosłużyły do 1964 roku i w kolejnych latach sukcesywnie wprowadzano polskie konstrukcje średnich okrętów desantowych proj. 770[16]. LCT202, przykład jednostki typu LCT Mk. V. Źródło: Wikimedia Commons, domena publiczna. Fregaty rakietowe typu Oliver Hazard Perry Przez kolejne dekady Marynarka Wojenna nie wykorzystywała okrętów pochodzących ze Stanów Zjednoczonych. Upadek systemu komunistycznego i zmiany doktryny obronnej wymusiły liczne redukcje w polskiej flocie. Dopiero pod koniec XX wieku pojawiła się możliwość przejęcia amerykańskich fregat rakietowych typu Oliver Hazard Perry. Oferta ta stanowiła korzystne rozwiązanie dla kraju, który wkrótce miał zostać członkiem NATO. Dzięki temu możliwy był udział w zespołach okrętowych oraz bliższa współpraca z nowymi sojusznikami. Największa polska jednostka, czyli niszczyciel rakietowy ORP Warszawa, nie zapewniał takich możliwości, a jego eksploatacja była znacznie droższa niż w przypadku fregat. Miało to stanowić rozwiązanie tymczasowe do momentu pojawienia się korwet budowanych w ramach programu Gawron[17]. Ostatecznie w roku 2000 i 2002 do Marynarki Wojennej RP trafiły: ORP K. Pułaski, dawny USS Clark, ORP T. Kościuszko, dawny USS Wadsworth. Jednostki te reprezentowały najwcześniejszą wersję fregat i zostały przyjęte do służby w US Navy w 1980 roku. USS Wadsworth wziął udział w zdjęciach do filmu „Polowanie na Czerwony Październik” (1990), gdzie wystąpił jako USS Reuben James[18]. ORP Gen. Kazimierz Pułaski Fregaty typu Oliver Hazard Perry są uzbrojone w pojedynczą armatę OTO Melara kal. 76 mm, dwie potrójne wyrzutnie torpedowe, zestaw obrony bezpośredniej Vulcan Phalanx Mk. 15 oraz jednobelkową wyrzutnię pocisków Mk. 13. Może ona odpalać rakiety przeciwlotnicze Standard SM-1MR i przeciwokrętowe RGM-84 Harpoon. O ile Standardy zostały zakupione w ilości zapewniającej jedną jednostkę ognia (40 pocisków), to Harpoony były tylko cztery, a w 2008 roku zostały wycofane i zutylizowane w Niemczech[19]. Dopiero w 2018 roku ORP Gen. K. Pułaski po raz pierwszy użyje uzbrojenia rakietowego w czasie ćwiczeń w Szkocji. Okręt może przenosić śmigłowce Kaman SH-2G Super Seasprite, które stały się pierwszymi maszynami pokładowymi w polskiej flocie[20]. Śmigłowiec pokładowy SH-2G Przejęcie fregat nie obyło się bez zgrzytów, ponieważ strona amerykańska usunęła część wyposażania, a inne zastąpiła starszymi odpowiednikami. Tak się stało z zestawem Vulcan Phalanx oraz systemem walki radioelektronicznej. Mimo tego stały się one najnowocześniejszymi okrętami nawodnymi w XXI wieku w składzie polskiej floty. Dzięki nim udało się uczestniczyć w międzynarodowych ćwiczeniach, misjach pod auspicjami Unii Europejskiej i zespołach okrętowych NATO. Polacy podjęli się również modernizacji niektórych systemów i na szczególną uwagę zasługuje rozwiązanie przygotowane przez Centrum Morskich Technologii Militarnych Politechniki Gdańskiej. w latach 2003-2006 poprawiono charakterystyki sonarów podkadłubowych i holowanych. Wymieniono również amerykańskie torpedy Mk. 46 na MU-90 Impact produkowane przez konsorcjum Eurotorp. Wszystkie mniejsze i większe zmiany miały usprawnić działanie okrętów do czasu, kiedy w składzie polskiej floty pojawią się korwety Gawron. Fiasko tego programu sprawiło, że fregaty przeznaczone jako rozwiązanie tymczasowe stały się rozwiązaniem docelowym i dalsza eksploatacja miała zostać przedłużona o przynajmniej 10 lat. ORP Gen. Tadeusz Kościuszko. Przez prawie 20 lat służby okręty trzykrotnie uczestniczyły w Standing NATO Maritime Group (SNMG), czyli stałych zespołach okrętowych Sojuszu Północnoatlantyckiego – Pułaski w 2006 i 2008, a Kościuszko w 2016 roku. ORP Gen. K. Pułaski dwa razy wziął udział w operacji antyterrorystycznej na Morzu Śródziemnym – Active Endeavour. Polskie fregaty wielokrotnie ćwiczyły z sojusznikami podczas manewrów takich jak Baltops i Dynamic Mongoose. Śmigłowiec pokładowy SH-2G. Podsumowanie Okręty pochodzenia amerykańskiego stanowiły w historii Marynarki Wojennej dość niewielki procent wszystkich jednostek pływających. Zawsze jednak miały występować jako rozwiązanie tymczasowe, mające umożliwić zebranie doświadczeń i wyszkolenie odpowiedniej kadry, która miała w późniejszym okresie stanowić załogi nowocześniejszych konstrukcji. Taka sytuacja miała miejsce w przypadku okrętu podwodnego, trałowców i barek desantowych. w XXI wieku nie uda się zrealizować tego zamiaru, ponieważ OORP Gen. K. Pułaski i Gen. T. Kościuszko najprawdopodobniej nie doczekają się następców. Zdjęcia, o ile nie zaznaczono inaczej: Michał Szafran Bibliografia Borowiak M., ORP Jastrząb, Oświęcim 2017 Borowiak M., Kasperski T., Uwaga: Zatopić U-boota. Akcje bojowe polskich okrętów i lotnictwa na morzu 1939-1945, Oświęcim 2016. Ciślak J., Polska Marynarka Wojenna 1995, Warszawa 1996. Grotnik T., Amerykańskie prezenty, „Morze, Statki i Okręty” 2015, nr 1. Janik J., Trałowce BYMS w polskich siłach przeciwminowych, „Morza i Okręty” 2016, nr 5. Koszela W., Okręty floty polskiej, Oświęcim 2017. Kowalska H., Sądownictwo w Marynarce Wojennej w latach 1945-1955, Warszawa 2017. Lenda J., Nogalski R., Wierzykowski W., Zdolnek K., Charakterystyka dynamiki rozwoju sił desantowych (G6) w latach 1945-2010, (w:) Ewolucyjny rozwój sił okrętowych Marynarki Wojennej w latach 1945-2019, Gdynia 2015. Przybylski J., Przybylski P., Polska Marynarka Wojenna w latach 1945-1995. Studia i materiały, cz. 1, Gdynia 2013. Rochowicz R., Zdobywcy Europy. Polskie barki desantowe LCT i LCM „Morze” 2017, nr 3. Internet (dostęp 22 IX 2018). Szafran M., (dostęp 22 IX 2018). Szafran M., (dostęp 22 IX 2018). [1] M. Borowiak, ORP Jastrząb, Oświęcim 2017, s. 8. [2] Ibidem, s. 22. [3] M. Borowiak, T. Kasperski, Uwaga: Zatopić U-boota. Akcje bojowe polskich okrętów i lotnictwa na morzu 1939-1945, Oświęcim 2016, s. 431-432. [4] Ibidem, s. 444. [5] Yard Class Minesweeper – trałowiec bazowy. [6] J. Janik, Trałowce BYMS w polskich siłach przeciwminowych, „Morza i Okręty” 2016, nr 5, s. 21. [7] Ibidem, s. 24. [8] W. Koszela, Okręty floty polskiej, t. 1, Oświęcim 2017, s. 222. [9] J. Przybylski, P. Przybylski, Polska Marynarka Wojenna w latach 1945-1995. Studia i materiały, cz. 1, Gdynia 2013, s. 38-41. [10] R. Rochowicz, Zdobywcy Europy. Polskie barki desantowe LCT i LCM „Morze” 2017, nr 3, s. 32. [11] H. Kowalska, Sądownictwo w Marynarce Wojennej w latach 1945-1955, Warszawa 2017, s. 215-216. [12] Landing Craft Tank. [13] Landing Craft Personnel, Large. [14] J. Lenda, R. Nogalski, W. Wierzykowski, K. Zdolnek, Charakterystyka dynamiki rozwoju sił desantowych (G6) w latach 1945-2010, (w:) Ewolucyjny rozwój sił okrętowych Marynarki Wojennej w latach 1945-2019, Gdynia 2015, s. 493. [15] R. Rochowicz, op. cit., s. 41. [16] J. Ciślak, Polska Marynarka Wojenna 1995, Warszawa 1996. s. 107. [17] Pełna historia programu Ślązak – M. Szafran (dostęp 22 IX 2018). [18] (dostęp 22 IX 2018). [19] T. Grotnik, Amerykańskie prezenty, „Morze, Statki i Okręty” 2015, nr 1, s. 75. [20] M. Szafran, (dostęp 22 IX 2018). Strona główna Materiały edukacyjne Infografiki historyczne Polskie Siły Zbrojne podczas II wojny światowej Ewakuacja okrętów Polskiej Marynarki Wojennej do Anglii Realizując wytyczne planu pod powszechnie przyjętą nazwą „Pekin”, dotyczącego ewakuacji części polskich jednostek pływających 30 sierpnia 1939 r. marszałek Edward Rydz-Śmigły podjął decyzję o odesłaniu 3 niszczycieli do Anglii. O godzinie okręty te pod komendą dowódcy dywizjonu, komandora porucznika Romana Stankiewicza wyruszyły do Wielkiej Brytanii. ORP „Błyskawica” pod dowództwem komandora porucznika Włodzimierza Kodrębskiego, ORP „Burza” dowodzona przez komandora podporucznika Stanisława Nahorskiego i ORP „Grom” pod dowództwem komandora porucznika Aleksandra Hulewicza. Polski zespół przepłynął Bałtyk, następnie wpłynął do cieśniny Sund, później okręty przeszły Kattegat i Skagerrak. Dla zmylenia Niemców dywizjon kierował się ku Norwegii. W nocy z 31 sierpnia na 1 września kurs zmieniono na Wielką Brytanię. Rano załogi dowiedziały się z radia o wybuchu wojny. Tuż po południu polskie okręty spotkały się z brytyjskimi niszczycielami, w których eskorcie wpłynęły do zatoki Firth of Forth, a o godz. zakotwiczyły na redzie portu w Edynburgu. Okręt podwodny ORP „Orzeł” po wybuchu wojny prowadził zaplanowane przez Dowództwo Floty działania na Bałtyku, lecz decyzją dowódcy okrętu i z powodu jego choroby wpłynął do estońskiego portu w Tallinie. Tam wraz z załogą został internowany. Po brawurowej ucieczce 18 września, okręt operował jeszcze przez pewien czas na Bałtyku, lecz w wyniku uszkodzeń, kończących się zapasów wody i paliwa podjęto decyzję o kursie do Anglii. 14 października „Orzeł” dotarł do portu Rosyth. Po remontach i wypoczynku załogi okręt rozpoczął służbę w Royal Navy. Patrolował wybrzeża Norwegii, do której płynął transportowiec niemiecki „Rio de Janeiro” z żołnierzami i sprzętem wojennym, storpedowany przez „Orła” 3 kwietnia 1940 r. Dzięki tej akcji dowództwo alianckie rozpoznało niemiecki zamiar opanowania Norwegii. Polacy w bitwie o Narvik, 9 kwietnia - 8 czerwca 1940 r. Wskutek zaprzestania działań wojennych i zakończenia wojny zimowej w Finlandii, Samodzielna Brygada Strzelców Podhalańskich została wysłana 8 maja 1940 r. do Norwegii, gdzie wzięła udział w bitwie o Narvik, ważny strategicznie niezamarzający port przeładunkowy szwedzkiej rudy żelaza za kołem polarnym. Po wyładunku brygady w norweskim porcie Harstad jej 1 batalion skierowano do Skallen, 2 batalion w rejon Melik i Sorvik, 3 batalion przetransportowano drogą morską do portu Ballangen, natomiast 4 batalion przerzucono do portu w Salangen, skąd kutrami przedostał się do Sagfjordu. Początkowo Polacy rozpoznawali pozycje niemieckie i przygotowywali się do uderzenia na Narvik. Koncentryczny atak rozpoczął się w nocy z 27 na 28 maja 1940 r. Polska brygada zaatakowała Niemców na półwyspie Ankenes, oddzielonym od Narwiku wodami Beisfjordu. Niemieckie pozycje były starannie przygotowane i zamaskowane, chronione przez pola minowe, dobrze wstrzelane karabiny maszynowe i moździerze. Polacy zdobyli wzgórze 275, ale nie zdołali się na nim utrzymać. Następnie 1 batalion zajął wzgórza 650 i 773. Wkrótce potem 2 batalion zdobył ponownie wzgórze 275 i wyszedł na przedpole Nyborga, co spowodowało ewakuację niemieckich oddziałów łodziami do Narviku. 28 maja po ciężkich bojach aliantom udało się zdobyć Narvik. Było to pierwsze zwycięstwo wojsk alianckich w II wojnie światowej. Znaczny udział w tym zwycięstwie mieli polscy żołnierze. Niestety, w związku z trudną sytuacją na froncie we Francji, alianci podjęli decyzję o wycofaniu swych wojsk. Samodzielna Brygada Strzelców Podhalańskich rozpoczęła ewakuację 3 czerwca i po pięciu dniach, 8 czerwca ostatni pododdział wraz z dowódcą gen. bryg. Zygmuntem Bohuszem-Szyszką odpłynął do Francji. Podczas walk o Narvik Brygada straciła 97 żołnierzy zabitych, 28 ludzi zaginęło, a 189 żołnierzy zostało rannych. OORP „Grom”, „Burza” i „Błyskawica” pod Narvikiem Działaniom lądowym w bitwie o Narvik towarzyszyło wsparcie floty brytyjskiej. Wśród okrętów walczących w Norwegii znalazły się okręty polskie, ewakuowane do Wielkiej Brytanii w ostatnich dniach sierpnia 1939 r. Zadaniem polskich niszczycieli OORP „Grom”, „Burza” i „Błyskawica” było patrolowanie norweskiego wybrzeża oraz wsparcie artyleryjskie alianckich oddziałów walczących na lądzie. Podczas walk uszkodzona została „Błyskawica”, toteż jej zadania przejął „Grom”. Okręty alianckie były obiektami ataków lotnictwa niemieckiego. Ofiarą takiego nalotu stał się ORP „Grom”, który zatonął, trafiony dwiema bombami lotniczymi. Z załogi okrętu liczącej 213 marynarzy zginęło 59. Opcje strony W okresie II wojny światowej załogi polskich okrętów podwodnych wielokrotnie okrywały się chwałą. Po zakończeniu konfliktu używano jednostek o przedwojennym rodowodzie i rozwiązaniach technicznych. Dopiero w latach sześćdziesiątych udało się odmłodzić flotę i pozyskać nowoczesną konstrukcję w postaci projektu 613. Pod koniec istnienia PRL zakupiono okręt podwodny projektu 877, który był wówczas najnowocześniejszą jednostką w całym Układzie Warszawskim. Obydwa Orły były spadkobiercami legendarnego Orła, który zasłynął działaniami toczącymi się od września 1939 roku do końca maja 1940 roku. Okręty podwodne w Polsce 1945-1962 Koniec II wojny światowej zastał Marynarkę Wojenną w Wielkiej Brytanii z trzema okrętami podwodnymi: ORP Sokół, Dzik, ORP Wilk. W wyniku działań wojennych utracono dwie jednostki: ORP Orzeł w czerwcu 1940 roku, ORP Jastrząb w maju 1942 roku[1]. Po zakończeniu II wojny światowej do Polski mogły powrócić trzy okręty podwodne internowane w Szwecji. Kiedy we wrześniu 1939 roku okazało się, że nie będą w stanie przedostać się do Wielkiej Brytanii, dowódcy Sępa, Rysia i Żbika podjęli decyzję o wejściu do szwedzkich portów i internowaniu na czas wojny. Pierwszy ORP Orzeł. Źródło: Wikimedia Commons, domena publiczna. Ze względu na rosnące napięcie pomiędzy krajami anglosaskimi a ZSRR i jego sojusznikami, nie istniała szansa na przejęcie jednostek wypożyczonych od Royal Navy – Sokoła i Dzika. Oznaczało to, że w skład powojennej polskiej floty podwodnej wejdą OORP Wilk, Sęp, Ryś i Żbik. Rysowały się przy tym dość istotne problemy, wśród których najpoważniejszym okazała się niechęć znacznej części marynarzy do nowej władzy oraz ustroju narzuconego przez ZSRR. Większość z nich wybrała pozostanie na emigracji i kiedy 26 października 1945 roku do Gdyni powróciły internowane jednostki, na ich pokładach znajdowało się niecałe 30% stanu osobowego[2]. Pozostali woleli wybrać los biednego emigranta niż według słów mata Ludwika Słomy „Przejść z więzienia do więzienia”[3]. W grudniu 1945 roku reaktywowano Dywizjon Okrętów Podwodnych, którego pierwszym dowódcą został kmdr por. Aleksander Mohuczy. Kwestia powrotu ORP Wilk z Wielkiej Brytanii była znacznie bardziej skomplikowana. Jednostka na skutek wielu problemów technicznych oraz personalnych od kwietnia 1942 roku przebywała w rezerwie. Na początku 1947 roku członkowie Polskiej Misji Morskiej dokonali oględzin ORP Wilk i doszli do wniosku, że nie warto ściągać go do Polski. Kmdr por. Stefan de Walden wysunął propozycję wymiany Wilka i niszczyciela Burza za OORP Ślązak i Krakowiak. Dwa nowoczesne niszczyciele eskortowe typu Hunt miały znacznie wyższą wartość bojową niż przedwojenne okręty Marynarki Wojennej. Brytyjczycy również mieli skorzystać na umowie ze względu na więcej metali kolorowych znajdujących się na pokładzie dawnych polskich jednostek[4]. Powojenna polityka Wielkiej Brytanii nie pozwoliła na przeprowadzenie takiej wymiany i wzmacnianie militarne bloku wschodniego. Wilk ostatecznie został przyholowany do Polski w 1952 roku, ale po niespełna dwóch latach pocięto go na złom. Podobny los spotkał OORP Ryś i Żbik, które wycofano i zezłomowano w 1955 roku. Stosunkowo krótko służyły w powojennej MW, ale zbyt duże zużycie kadłubów i przestarzała konstrukcja rodem z lat trzydziestych przyspieszyły decyzję o ich kasacji. W Dywizjonie Okrętów Podwodnych został bliźniak ORP Orzeł oraz pierwsze jednostki pochodzące z ZSRR. W MW zaczynała się ponad siedemdziesięcioletnia epoka radzieckich okrętów podwodnych. W latach 1954-1955 udało się wydzierżawić (a następnie odkupić) od ZSRR sześć jednostek projektu 96 – OORP Kaszub, Mazur, Krakowiak, Ślązak, Kujawiak i Kurp. Było to rozwiązanie tymczasowe mające zapewnić szkolenie podwodniaków na docelowy typ, jakim okazał się projekt 613. ORP Wilk w 1937 roku. Źródlo: Wikimedia Commons, domena publiczna. ORP Orzeł (II) – podwodny drapieżnik Układu Warszawskiego Koniec II wojny światowej przyniósł radzieckiemu przemysłowi swojego rodzaju nagrodę. Dzięki zdobyciu stoczni Schichaua w Gdańsku udało się przejąć 20 u-bootów typu XXI, z czego aż cztery znajdowały się w końcowej fazie wyposażania[5]. Udało się też pozyskać sporo części i maszyn bardzo przydatnych do podjęcia samodzielnej produkcji jednostek tego typu w ZSRR. Dla Sowietów wnioski z analizy produkcji, konstrukcji oraz próbnej eksploatacji zdobycznych niemieckich jednostek były dużą inspiracją dla radzieckich konstruktorów. Wkrótce objawiło się to w postaci okrętów podwodnych projektu 613. Projekt 613 to konwencjonalny okręt podwodny mający stać się jednostką uniwersalną dla krajów znajdujących się za Żelazną Kurtyną. Pierwszy 613 przekazano flocie ZSRR w 1952 roku i do końca lat pięćdziesiątych udało się zbudować aż 215 egzemplarzy. Ideą, jaka przyświecała konstruktorom tych jednostek, było stworzenie okrętu łatwego i taniego w produkcji, który stałby się najbardziej rozpowszechnioną jednostką podwodną w ZSRR i krajach Układu Warszawskiego lub innych państwach należących do bloku wschodniego. Załoga Orła liczyła 61 marynarzy (w tym 9 oficerów), a autonomiczność okrętu szacowano na 30 dni. Jednostka projektu 613 mogła osiągnąć prędkość nawodną 18 węzłów, a podwodną – 13 węzłów. Maksymalna głębokość zanurzenia to 200 metrów. Orła wyposażono w sześć wyrzutni torpedowych kal. 533 mm i mógł on przenosić 12 sztuk torped albo 20 min morskich[6]. ORP Orzeł (II). Źródło: Wikimedia Commons, domena publiczna. ORP Orzeł w latach 1962-1986 Marynarka Wojenna Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej poszukiwała czegoś, co mogłoby zastąpić okręty, których rozwiązania techniczne wywodziły się jeszcze z okresu przedwojennego. Pod koniec lat pięćdziesiątych jednostki te nie nadawały się do niczego innego niż szkolenie. Wybór padł na cztery jednostki projektu 613 – OORP Orzeł, Sokół, Kondor i Bielik, które trafiły do służby w latach 1962-1965. Pierwsze podniesienie bandery na ORP Orzeł miało miejsce 30 grudnia 1962 roku i od następnego roku załoga jednostki przystąpiła do intensywnego szkolenia oraz zdobywania doświadczeń dla następnych załóg. Do kwietnia 1963 roku Polaków wspierali marynarze z ZSRR, którzy pomagali im podczas pierwszych miesięcy eksploatacji. Od 2 do 18 czerwca 1964 roku Orzeł wraz z Sępem odbyły rejs po wodach Morza Północnego i Oceanu Atlantyckiego[7]. Pojawienie się polskich okrętów podwodnych na tych akwenach nie miało tylko i wyłącznie symbolicznego wyrazu – była to pierwsza wizyta od czasów II wojny światowej. Chodziło głównie o zdobycie doświadczenia w działaniu zespołowym w rejonie potencjalnego konfliktu z państwami NATO. Przekrój ORP Orzeł (II). Źródło: Wikimedia Commons, autor: PawełS, licencja: CC BY-SA Jednym z największych osiągnięć załogi ORP Orzeł były wspólne ćwiczenia z radziecką Flotą Północną. W lipcu i sierpniu 1967 roku Orzeł wraz z pozostałą trójką okrętów projektu 613 brał udział w forsowaniu rubieży ZOP. Polegało to na unikaniu wykrycia przez radzieckie jednostki przeznaczone do zwalczania okrętów podwodnych. Załodze Orła udało się uciec okrętom Floty Północnej, co świadczyło o wysokim poziomie wyszkolenia polskich marynarzy. Wyczyn ten powtórzono rok później, kiedy to ponownie Orzeł przechytrzył pogoń i upokorzył Sowietów, wynurzając się w porcie wojennym w Murmańsku[8]. ORP Orzeł pojawił się również gościnie na małym ekranie. W 19 odcinku serialu „Stawka większa niż życie” wystąpił jako niemiecki u-boot. Filmowe oznaczenie U-92 było związane z prawdziwym numerem taktycznym tego okrętu – 292. Orzeł nie brał z kolei udziału w realizacji zdjęć do filmu fabularnego „Ostatni po Bogu”[9]. W latach siedemdziesiątych Orzeł regularnie uczestniczył w manewrach flot państw Układu Warszawskiego oraz prowadził działania rozpoznawcze wokół duńskich i szwedzkich portów. Niestety, coraz częściej dawało o sobie znać zużycie jednostki i już w 1973 roku ograniczono jej zanurzenie ze 170 metrów do 120. Ten sam zabieg zastosowano w 1981 roku, kiedy to maksymalna głębokość, na jaką mogła zejść jednostka, została ustalona na 100 metrów[10]. Ceremonia ostatniego spuszczenia bandery na ORP Orzeł odbyła się 30 grudnia 1983 roku, a w 1986 roku przeprowadzono proces złomowania. Przez cały okres służby ORP Orzeł spędził w morzu 15 tys. godzin, z czego ponad 2500 pod wodą. Łącznie przebył 90 tys. mil morskich (30 tys. pod wodą) i dokonywał operacji zanurzenia 1500 razy[11]. ORP Orzeł (III) – z Układu Warszawskiego do NATO W latach osiemdziesiątych jednostki projektu 613 w coraz większym stopniu nie spełniały podstawowych zadań stawianych okrętom podwodnym. Po raz kolejny zdecydowano się na dzierżawę lub zakup w ZSRR. Wybór padł na projekt 877E (rosyjski kryptonim projektu – Warszawianka, w kodzie NATO – Kilo), który miał stać się standardową jednostką flot podwodnych państw należących do Układu Warszawskiego. Ostatecznie tylko Polska Republika Ludowa i Socjalistyczna Republika Rumunii pozyskały po jednym egzemplarzu podwodnej Warszawianki. ORP Orzeł (III), fot. M. Szafran, Projekt 877 to konwencjonalny okręt podwodny mający zastąpić starsze jednostki projektów 613, 633 i 641. Pierwszy 877 przekazano flocie ZSRR pod koniec 1980 roku. Do 2020 roku w stoczniach ZSRR i Rosji zbudowano łącznie 71 okrętów projektu 877 i trafiły one do ośmiu krajów. Ideą przyświecającą konstruktorom tych jednostek było stworzenie okrętu zdolnego do współpracy z atomowymi okrętami podwodnymi oraz do samodzielnych działań przeciwko okrętom NATO. W tym celu kadłub został pokryty specjalnym tworzywem[12], którego właściwością jest zmniejszenie możliwości wykrycia przez stacje hydroakustyczne. Dodatkowo specjalne farby użyte do malowania kiosku są w stanie zredukować promieniowanie elektromagnetyczne. ORP Orzeł (III), fot. M. Szafran, Załoga Orła liczy 60 marynarzy (w tym 13 oficerów), a autonomiczność okrętu szacowana jest na 45 dni. Jednostka projektu 877 może osiągnąć prędkość nawodną 12 węzłów, a podwodną – 17 węzłów. Maksymalna głębokość zanurzenia to 300 metrów. Orzeł wyposażony jest w sześć wyrzutni torpedowych kal. 533 mm i łącznie może zabrać pod pokład 18 sztuk torped albo 24 miny morskie MMD-2[13]. ORP Orzeł (III), fot. M. Szafran, ORP Orzeł w Marynarce Wojennej 29 kwietnia 1986 roku w Rydze nastąpiła ceremonia pierwszego podniesienia bandery na ORP Orzeł. Dowódcą jednostki został kmdr ppor. Marek Ćwiklak, który odebrał banderę z rąk kadm. Kazimierza Bossego pełniącego funkcję Zastępcy Dowódcy Marynarki Wojennej. Nie obyło się bez tradycyjnego spotkania z oficerami radzieckiej Floty Bałtyckiej i słów o obronie Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej na morzu[14]. 13 czerwca 1986 roku okręt przybył do Gdyni, gdzie 24 czerwca przeprowadzono chrzest i nadanie nazwy ORP Orzeł. Matką chrzestną została pani Irena Załoga – żona kmdr. Mariana Załogi pełniącego funkcję dowódcy 1. Brygady Okrętów Podwodnych w latach 1967-1971. Symbolicznego odsłonięcia nazwy dokonał członek załogi przedwojennego Orła – kmdr ppor. w stanie spoczynku Feliks Prządak. Podobnie jak poprzedni okręt noszący tę nazwę, w 1987 roku Orzeł także odbył daleki rejs na Morze Północne. ORP Orzeł (III), fot. M. Szafran, ORP Orzeł miał stać się jedną z pierwszych nowych jednostek służących do działań podwodnych w ramach Dywizjonu Okrętów Podwodnych w składzie 3. Flotylli Okrętów. Niestety, ze względu na kryzys ekonomiczny i coraz większy brak zaufania ze strony towarzyszy radzieckich, nie udało się zrealizować ambitnych planów i pozyskania kolejnych Warszawianek. Żeby zapewnić ciągłość szkolenia podwodniaków, wydzierżawiono, a następnie odkupiono od ZSRR dwie jednostki projektu 641 – OORP Dzik i Wilk. Po transformacji ustrojowej w Polsce, rozwiązaniu Układu Warszawskiego i rozpadzie ZSRR nie istniała już praktycznie żadna możliwość pozyskania następnych jednostek projektu 877E. ORP Orzeł (III), fot. M. Szafran, Lata dziewięćdziesiąte to zmiana podejścia do kwestii wojny morskiej. Głównym przeciwnikiem nie było już NATO, a Marynarka Wojenna nie miała brać udziału w desancie na Danię. Rozpoczął się długotrwały proces nawiązywania kontaktów z flotami państw paktu północnoatlantyckiego. ORP Orzeł (III), fot. M. Szafran, ORP Orzeł po raz pierwszy wziął udział w międzynarodowych ćwiczeniach Baltops w 1995 roku[15], a także później w latach 1996, 2008 i 2013. Była to niepowtarzalna okazja dla marynarzy państw zachodnich do realnego szkolenia z zakresu wykrywania jednostki pochodzenia radzieckiego. Współczesne wersje projektu 877 nadal służą w rosyjskiej flocie, ale są również użytkowane przez Iran. Stąd też bardzo duże zainteresowanie US Navy możliwością współpracy z ORP Orzeł. W 2002 roku pojawiły się spekulacje o rzekomej sprzedaży Orła do USA ze względu na jego nieprzydatność do służby na Bałtyku. Rzecznik MON płk Eugeniusz Mleczak stwierdził, że „Orzeł jest niekompatybilny ze standardami NATO, a na Bałtyk za duży i kosztowny”[16]. Transakcja nie doszła do skutku i przez następne lata ORP Orzeł wielokrotnie brał udział w międzynarodowych ćwiczeniach, gdzie odgrywał jednostkę przeciwnika. Przykładem takiej współpracy były manewry KEFTACEX 2001. Podczas działań na wodach północnego Atlantyku jednostki sojuszu północnoatlantyckiego ćwiczyły tropienie i wykrywanie wrogiego okrętu podwodnego, w który wcielił się polski ORP Orzeł. W 2014 roku Orzeł trafił do ówczesnej Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni, gdzie rozpoczął się jego kolejny remont. Ze względu na brak wsparcia producenta oraz problemy techniczne i wypadki podczas remontu ciągle nie udało się przywrócić jednostki do pełnej sprawności. Świadczą o tym liczne ogłoszenia na remont wielu urządzeń okrętowych i systemów uzbrojenia oraz łączności. Planowane wycofanie ORP Orzeł przewidziano na 2025 rok i wiele wskazuje, że będzie to koniec polskich sił podwodnych. ORP Orzeł (III), fot. M. Szafran, Podsumowanie Okręty podwodne w służbie Marynarki Wojennej wielokrotnie udowadniały swoją przydatność w czasie działań na Bałtyku i Morzu Północnym. Posiadanie w arsenale jednostek zdolnych do prowadzenia skrytego ataku i możliwości zwalczania żeglugi przeciwnika oraz rozpoznania znacznie zwiększało zdolności do działań na morzach. ORP Orzeł (III), fot. M. Szafran, Niestety, zakup nowych okrętów jest zawsze obarczony znacznymi kosztami, co sprawia, że proces modernizacji technicznej Wojska Polskiego często odkładano na „lepsze” czasy. Od lat pięćdziesiątych stosowano rozwiązanie tymczasowe w postaci dzierżawy (a następnie zakupu) starszych jednostek używanych przez flotę ZSRR. Po transformacji ustrojowej i wejściu w struktury NATO powtórzono ten manewr i pozyskano z Norwegii używane okręty podwodne typu Kobben. W chwili ich przejęcia miały one po 40 lat służby i zgodnie z polskimi planami miały zostać wycofane po 10 latach eksploatacji. Niestety, po raz kolejny rozwiązanie tymczasowe stało się docelowym i w okresie używania Kobbenów nie udało się przeprowadzić programu Orka, czyli zakupu Okrętu Podwodnego Nowego Typu (OPNT). W 2021 roku Dywizjon Okrętów Podwodnych zostanie zredukowany do pojedynczego okrętu w służbie. Problemy związane z jego eksploatacją będą narastały i nie wiadomo, czy jego wycofanie nie nastąpi szybciej niż w 2025 roku. Warto podkreślić, że ta jednostka jest jedynym nowym okrętem podwodnym zakupionym od 1939 roku przez Polskę[17]. ORP Orzeł (III), fot. M. Szafran, W latach 2006-2020 próbowano pozyskać OPNT, ale żadna z prób ani potencjalnych ofert nie została ostatecznie doprowadzona do finału[18]. Wszystko wskazuje, że w połowie drugiej dekady XXI wieku wraz z wycofaniem samotnego Orła istnieje duże prawdopodobieństwo likwidacji sił podwodnych w składzie Marynarki Wojennej RP. ORP Orzeł (III), fot. M. Szafran, Bibliografia: ORP Orzeł dla USA?, „Raport Wojsko, Technika, Obronność” 2002, nr 11. Borowiak M., Okręty podwodne OORP Ryś, Żbik, Sęp, Oświęcim 2019. Borowiak M., ORP Wilk. Okaleczony drapieżnik, Warszawa 2008. Kuźmicki S., Marciniak K., Sołkiewicz H., Sutowski S., Plany rozwoju sił podwodnych w latach 2010-2030, (w:) Ewolucyjny rozwój sił okrętowych Marynarki Wojennej w latach 2010-2030 (suplement), Gdynia 2018. Kuźmicki S., Sołkiewicz H., Sutowski S., Charakterystyka dynamiki rozwoju sił podwodnych (G1) w latach 1945-2010, (w:) Ewolucyjny rozwój sił okrętowych Marynarki Wojennej w latach 1945-2010, Gdynia 2018. Kuźmicki S., Sołkiewicz H., Sutowski S., Tryptyk podwodny. Osiemdziesięsciolecie polskich sił podwodnych 1932-2012, Gdynia 2012. Nowak G., ORP Kondor – okręty podwodne proj. 613, Warszawa 2020. Serafin M., Polska Marynarka Wojenna 1945-2007. Kronika Wydarzeń, Gdynia 2008. Sutowski S., Neubauer T., Skwarek G., Okręty podwodne w służbie Rzeczypospolitej. 85 lat Dywizjonu Okrętów Podwodnych, Warszawa 2017. Westphal M., Walka o panowanie w głębinach. Historia powstania U-boota typu XXI, Gdańsk 2014. Wrzosek A., rocznica podniesienia bandery na okręcie podwodnym ORP Orzeł, Warszawa 2016. Internet Szafran M., (dostęp: Szafran M., (dostęp: [1] M. Szafran (dostęp: [2] S. Kuźmicki, H. Sołkiewicz, S. Sutowski, Tryptyk podwodny. Osiemdziesięciolecie polskich sił podwodnych 1932-2012, Gdynia 2012, s. 85. [3] M. Borowiak, Okręty podwodne OORP Ryś, Żbik, Sęp, Oświęcim 2019, s. 106. [4] Idem, ORP Wilk. Okaleczony drapieżnik, Warszawa 2008, s. 305-306. [5] M. Westphal, Walka o panowanie w głębinach. Historia powstania U-boota typu XXI, Gdańsk 2014, s. 302. [6] S. Kuźmicki, H. Sołkiewicz, S. Sutowski, op. cit., s. 113. [7] M. Serafin, Polska Marynarka Wojenna 1945-2007. Kronika Wydarzeń, Gdynia 2008, s. 75. [8] S. Kuźmicki, H. Sołkiewicz, S. Sutowski Charakterystyka dynamiki rozwoju sił podwodnych (G1) w latach 1945-2010, (w:) Ewolucyjny rozwój sił okrętowych Marynarki Wojennej w latach 1945-2010, Gdynia 2018, s. 126. [9] M. Szafran, (dostęp: [10] G. Nowak, ORP Kondor – okręty podwodne proj. 613, Warszawa 2020, s. 46. [11] S. Sutowski, T. Neubauer, G. Skwarek, Okręty podwodne w służbie Rzeczypospolitej. 85 lat Dywizjonu Okrętów Podwodnych, Warszawa 2017, s. 143. [12] Często stosowane jest określenie skóra delfina. [13] S. Kuźmicki, H. Sołkiewicz, S. Sutowski, op. cit., s. 119. [14] A. Wrzosek, 30. rocznica podniesienia bandery na okręcie podwodnym ORP Orzeł, Warszawa 2016, s. 9. [15] S. Sutowski, T. Neubauer, G. Skwarek, op. cit., s. 170. [16] ORP Orzeł dla USA?, „Raport Wojsko, Technika, Obronność” 2002, nr 11, s. 60. [17] Całkowicie nowymi jednostkami były OORP Sokół i Dzik przekazane MW w okresie II wojny światowej przez Royal Navy. Nie były to jednak okręty zamówione przez Polskę, ale użyczone na mocy umowy międzynarodowej na czas działań wojennych. [18] S. Kuźmicki, K. Marciniak, H. Sołkiewicz, S. Sutowski, Plany rozwoju sił podwodnych w latach 2010-2030, (w:) Ewolucyjny rozwój sił okrętowych Marynarki Wojennej w latach 2010-2030 (suplement), Gdynia 2018, s. 107-135.

marynarka wojenna wielkiej brytanii